Dziś będzie o teatrze, a właściwie o aktorach. Tak, wiem, opuściłam bloga i zniknęłam na 3 miesiące z
wszystkimi przemyśleniami, horoskopami i refleksjami na temat astrologii,
teatru i podróży. W dodatku bez słowa. Tak się nie robi, wiem. Czasem jednak
wydaje mi się, że napisano już tak wiele na tematy, które mnie interesują, że
mój głoś wydaje się nieważny. Nie chcę powtarzać tego, co piszą inni, dlatego
staram się mojemu blogowaniu nadawać ton bardziej osobisty. Tylko że teraz
istnieje moda, żeby mówić tylko o sukcesach, bo kogo interesują porażki? Ale
życie przecież składa się z jednych i drugich. U mnie to się przeplata
nieustannie, tworząc barwny kolaż, obecnie pełen kolorów jesieni, ale zdarzają
się też różne odcienie szarości - wtedy zagłębiam się w siebie, szukam barw we
własnym wnętrzu, w moich pasjach i przyjemnościach, preferuję samotność i
ładuję akumulatory, żeby mieć się czym dzielić. Te miesiące postanowiłam
poświęcić sobie, w oderwaniu od obowiązków i szerszych kontaktów, mogłam sobie
na to pozwolić, bo nie miałam zbyt wiele pracy.
Los aktora bywa dość okrutny.
Sytuacja zawodowa artystów interesowała mnie zawsze,
od momentu, kiedy z dnia na dzień pod koniec czerwca 1991 roku zostałam
zwolniona z warszawskiego Teatru na Woli z przyczyny zmniejszenia dotacji i
konieczności ograniczenia zespołu - w czasach, kiedy etatowa praca w teatrze
była jedynym źródłem zarobków. Doświadczyłam wszystkich trudności z tym
związanych, pracowałam poza teatrem również w telewizji i radiu, potrafiłam się
przekwalifikować, poznałam teatr także od strony organizacyjnej i
producenckiej, prowadząc impresariat w Teatrze Powszechnym w Warszawie.
Ukończyłam podyplomowe Studium Zarządzania Kulturą z Perspektywy Integracji z
UE w PAN z oceną celującą i zdobytą tam wiedzę starałam się wykorzystać dla
środowiska aktorskiego pracując i działając w ZASP-ie.
Jeszcze zanim zostałam zatrudniona przeprowadziłam na
własny rachunek i z własnej inicjatywy ankietę wśród aktorów na temat ich
sytuacji zawodowej i ekonomicznej, niestety w tamtym czasie nikt nie był
zainteresowany jej opracowaniem. Najważniejszy wniosek, jaki wyciągnęłam z
wyników ankiety był taki, że mimo trudnej sytuacji aktorzy nie planują zmiany zawodu i nie biorą
pod uwagę możliwości przekwalifikowania się.
Zdobyłam fundusze i zorganizowałam Przegląd Małych
Form Teatralnych – Aktorska Wiosna Teatralna na terenie W.W.W Koneser, z udziałem niezależnych przedstawień, które
Koledzy mieli w swoim repertuarze.
Utworzyłam w Oddziale Warszawskim ZASP Scenę Inicjatyw
Artystycznych, w ramach której wyprodukowałam dwa spektakle: „Henryk IV, część
I” W.Szekspira w tłumaczeniu i reżyserii Jana Kulczyńskiego oraz „Konik
Garbusek” P.Jerszowa w adaptacji i
reżyserii Tomasza Grochoczyńskiego – oba spektakle wieloobsadowe wyłącznie z
udziałem aktorów bez etatu. Spektakle były pokazywane między innymi w MCKiS, w Teatrze Małym Teatru Narodowego w
Warszawie, w Chorzowie, Gliwicach, Włocławku oraz na innych scenach województwa
mazowieckiego. „Konik Garbusek” przez długi czas był w repertuarze Teatru
Polonia K.Jandy w Warszawie.
Organizowałam szkolenia, udzielałam porad i pomagałam
Kolegom w pisaniu wniosków o dotacje oraz w poszukiwaniu źródeł finansowania przedsięwzięć
artystycznych.
Pełniłam
również funkcję Sekretarza Zarządu Oddziału Warszawskiego oraz członka Rady
Programowej ZASP w latach 2004-2008. Odeszłam od pracy i działalności w
ZASP-ie, ponieważ jak każdy artysta zapragnęłam na jakiś czas wrócić do zawodu. Pomyślałam, że nie można zrobić dla innych tego, czego się nie zrobiło dla siebie.
Nie żałuję. Wspaniale było znów poczuć scenę pod stopami, posłuchać własnych uczuć, wydobyć je na zewnątrz i dzielić się tym wszystkim, co leżało już trochę uśpione. Zagrałam urocze role w "Bogu" W.Allena w reż. K.Jandy w towarzystwie wspaniałych aktorów, których bardzo lubię i cenię, na scenie Teatru Polonia, przy którego powstawaniu byłam od samego początku. Zagrałam w "Romansie z Czechowem" w jednoaktówce "Niedźwiedź" w reż.M.Pilawskiego w Teatrze Małym w Manufakturze w Łodzi a przede wszystkim zrobiłam 2 monodramy - "Kochany Synu" Ani Mentlewicz w reż.R.Grzeli i "Smażone zielone pomidory" F.Flagg w adapt. i reż. R,Grzeli za które otrzymaliśmy nagrody na ogólnopolskich festiwalach monodramów. Nie udało mi się jednak jak do pory uzyskać stałego miejsca grania naszego ostatniego monodramu, będącego rezultatem bardzo długotrwałej, wspólnej i integralnej pracy, mojej i Remka Grzeli, wiem, że warto walczyć, bo to dobry spektakl i jest odbierany znakomicie, publiczność mam po swojej stronie i to mnie cieszy, wciąż nie tracę nadziei, ale nie najlepiej mi to idzie. Łatwiej mi było walczyć o cudze spektakle i takie, w których nie grałam. No cóż...
Ten długi wywód jest po to, żebyście wiedzieli jak bardzo dobrze rozumiem obecną sytuację aktorów w Polsce. Na własnej skórze doświadczałam wzlotów i upadków i chociaż to piękny zawód nie daje gwarancji na nic, szczególnie w czasach kryzysu. Wszyscy nosimy w sercu przekonanie o własnej wyjątkowości, ale życie weryfikuje marzenia i niejeden z nas zostaje z niczym. Dosłownie. Można powiedzieć, że taki jest los artysty, ale czy tak musi być w XXI wieku, w czasach, kiedy świadomość tego jak istotny jest rozwój sztuki dla tożsamości każdego narodu wydaje się być czymś oczywistym? Ludziom zawód aktora kojarzy się z blaskiem reflektorów, wywiadami, obecnością na dywanach, nie wiedzą, że może to być tylko ich "5 minut" a o każdą minutę dłużej przebywania w tym świecie iluzji aktorzy muszą walczyć zaciekle i do krwi. Większość artystów nie ma stałej pracy i żyje tylko nadzieją, że zadzwoni telefon, że wydarzy się coś wyjątkowego, że zostanie zauważony. Im jesteśmy starsi tym jest trudniej, ale młodzi też mają nielekko, bo marzenia o wielkiej karierze i charyzmie zawodu muszą zmierzyć z rzeczywistością reklam i seriali, żeby przetrwać. Współczuję tym, co są na początku tej drogi a jednocześnie mocno trzymam za nich kciuki, aby nie stracili wiary w siebie, w swoje umiejętności i znaczenie własnej pracy.