Jesień nadeszła niepostrzeżenie, jeszcze promienna i kolorowa, ale lada chwila zmieni ubranie na szare, zanim chłodna zima ubierze ją na biało, upodabniając do samej siebie. Patrzę przez okno na opadające liście i ciągle jeszcze radosne, chociaż blednące Słońce i myślę sobie, że tak właśnie się czuję i chciałabym jak najdłużej zachować ten czas wczesnej jesieni, pełnej barw i stonowanej radości...
Tymczasem pod oczami ciągle mam błękit morza i nieba z Thassos, mało popularnej wśród polskich turystów greckiej wyspy, słonecznej i radosnej, w której czułam się jak w raju. Zwykle wybieram cele swoich podróży nie tyle ze względu na piękno krajobrazu, chociaż to oczywiście jest też istotne, ile z powodu miejsc, które można zwiedzić i wrażeń, jakich dostarczają. Szczególnie kocham wielowiekowe miejsca kultu, bez względu na wyznawaną religię, stare kościoły, wielkie katedry, starożytne świątynie...czuję w nich skumulowaną energię duchową, która przypomina mi, że cokolwiek napotkam po tamtej stronie, będzie konsekwencją tego kim jestem na tym świecie i co zrozumiałam z wydarzeń mojego życia...Tym razem jednak zapragnęłam prawdziwych wakacji, takich z plażowaniem, kąpielą w ciepłym morzu, wylegiwaniem się na słońcu, leniwą atmosferą, długimi spacerami wzdłuż wybrzeża, snuciem się krętymi uliczkami niewielkiego kurortu i nadmorskich miasteczek - wszystko to znalazłam na Thassos. Prawdę mówiąc niewiele jest tam do zwiedzania, owszem jest bogate i bardzo interesujące muzeum w stolicy wyspy z ogromnym "Pasterzem z owieczką", przypominającym do złudzenia dużo bardziej współczesną symbolikę, byliśmy również we wspaniałym starożytnym teatrze z V w p.n.e, jednym z najstarszych w Grecji (obecnie w konserwacji, ale i tak udało nam się pod osłoną zmierzchu wspiąć na sam szczyt, podziwiając niezwykłą budowlę i przecudowny zachód słońca), odwiedziliśmy również pięknie położony klasztor Archanioła Michała, miejsce zachwycające pod każdym względem i zaspokajające moją potrzebę kontaktu z wyjątkowymi miejscami kultu, ale to prawie wszystko, co warto zobaczyć na Thassos. Pojechaliśmy jeszcze do Theologos, starej, historycznej stolicy, która okazała się miejscem klimatycznym, chociaż mocno wyludnionym i do Panagii, miejscowości cudownej pod każdym względem - poza tym były do oglądania tylko coraz piękniejsze plaże i zatoczki, których na wyspie jest mnóstwo i z których właśnie słynie. Jednak atmosfera spokoju, urokliwe miejsca i przecudnej urody krajobrazy czynią z Thassos wyspę niezwykłą - po prostu chce się tam wrócić. Było wakacyjnie, relaksująco, pięknie, po prostu cudnie!
|
Takich miejsc jest tam mnóstwo | | | | | | | |
|
|
|
Giola, jedna z większych atrakcji turystycznych, widziana ze statku. To oczko ze szmaragdową wodą, która wpływa z morza. Można się kąpać, co wiele osób czyni, ale trudno się tam dostać od strony lądu. |
|
|
Klasztor Archanioła Michała widziany ze statku |
|
|
Szmaragdowy kolor morza... |
|
|
Pływało się cudownie :-) |
|
|
Wycieczka statkiem była wspaniała :-) |
|
|
Mój mąż na tle "Pasterza z owieczką" |
|
W muzeum |
|
hotelowa tawerna, w której jadaliśmy kolacje |
|
W tawernie |
|
|
W Theologos kupuję miody i oliwę, z których słynie Thassos |
|
|
Tu jedliśmy śniadanie |
|
|
Panagia, wnętrze kaplicy zawsze otwartej, klucz leżał na parapecie, w środku świece i zapałki | |
|
|
Na rynku w Panagii |
|
Na stateczku :-) |