A jednak się udało! Właśnie wróciłam z Rodos. Do
ostatniej chwili nie byłam pewna czy uda mi się wyjechać. Długo biłam się z
myślami - w horoskopie horarnym na zadane pytanie 8 lipca 2012 o godz.18.50 w
Sochaczewie: „Czy wyjadę w tym roku na wakacje za granicę”, moje wahania symbolizował
Księżyc w Rybach a jego pusty kurs nie dawał wielkich szans na wyjazd.
Jowisz, określający
mnie samą też był dosyć słaby – nie dość, że na wygnaniu, to jeszcze znalazł się
w niekorzystnym VI domu – w ostateczności oznaczał jednak, że po pierwsze jestem
bardzo nastawiona na podróżowanie (Asc. W Strzelcu a Jowisz w znaku powietrznym),
po drugie tworzył aplikacyjny trygon z Marsem, który rządząc IV domem określa jak
cała sprawa się zakończy a jego umiejscowienie w IX domu dawało szansę, że
jednak dopnę swego i wyjadę, po trzecie Jowisz znajdując się w VI domu
przekazywał informację, że w swojej decyzji uzależniona będę od finansów mojej
córki (II dom derywacyjny od V domu). Merkury, ogólny sygnifikator wszelkich podróży
rządzi tu IX domem, czyli wyjazdem za granicę – wzmacnia go to nieco, chociaż
nie jest w zbyt komfortowej sytuacji – w Lwie, w miejscu swojego upadku i w niekorzystnym VIII domu (ostatecznie kluczowymi
okazały się pieniądze innych ludzi), tworzy separacyjny sekstyl z Wenus,
rządzącą X domem, czyli celem, do którego dążę. Oznacza to, że podróż o której
marzę mam już za sobą i to prawda – w maju byłam przez tydzień na Krecie.
Merkury jednak za chwilę stanie i zacznie się cofać tworząc z Wenus ponowny
sekstyl – i to jest ta szansa, którą mogłam wykorzystać. Wywyższony Saturn w Wadze na MC, rządzący II domem finansów mówił, że o pieniądze będzie trudno, ale uda mi się je zarobić.
Długo szukałam w internecie odpowiedniej oferty, nie było to
łatwe, bo albo cena przekraczała znacznie moje możliwości albo wyjazd był w
trakcie pustego kursu Księżyca lub inne wskaźniki ostrzegały o możliwości
komplikacji lub zagrożenia w podróży. Ostatecznie znalazłam tanią wycieczkę na
Rodos z wyjazdem 28 lipca o godz. 13.15 z Warszawy, pozostało tylko wybrać
odpowiednią godzinę wyjazdu, żeby zorientować się co może mnie spotkać w
trakcie tego wyjazdu. Możliwości nie miałam zbyt wiele, mogłam wyjechać z domu
z Asc. W Lwie lub w Pannie, bo w Wadze byłoby już zbyt późno, poza tym wtedy
Mars i Saturn znalazłyby się w I domu a malefików w I domu zdecydowanie należy
unikać. Decydując się na Asc w Lwie wzmacniałam nas, jako podróżujących, bo
Słońce w Lwie jest bardzo silne, ale uwięzione w XII domu nie dawało wielkich
szans na radosny pobyt. Podjęłam więc dosyć kontrowersyjną decyzję i
postanowiłam wyjść z domu o godz. 08.40, kiedy Asc. znajdował się w Pannie a
rządzący znakiem Merkury, w upadku, retro i spalony zbliżał się do dokładnej
koniunkcji z silnym Słońcem, ale za to beneficzny Jowisz znalazł się na MC,
Wenus, rządząca samym wyjazdem również a Księżyc w Strzelcu w III domu zbliżał
się do koniunkcji z północnym Węzłem Księżycowym. Malefiki w II domu
podkreślały, że prawdopodobnie wydam więcej, niż bym chciała a i tak będę
musiała pogodzić się z ograniczeniami finansowymi (słaby Mars na wygnaniu i
wywyższony Saturn, obie planety w Wadze).
Jak było? Dokładnie tak, jak przewidywał horoskop. Merkury
spalony retro - na 2 dni przed naszym wylotem ogłoszono, że linie OLT Ekspres,
którymi mieliśmy lecieć, odwołują wszystkie loty krajowe. Czartery jednak
jeszcze latały. Byłam spokojna z Jowiszem na MC i znakiem Strzelca na IC, ale zadałam pytanie 28.07.2012 o godz.00.38 w
Sochaczewie: „Czy nasz samolot odleci?”
Jowisz na Asc. i Wenus w I domu oraz Słońce
w koniunkcji z Merkurym na IC dały wyraźny przekaz, że odlecimy szczęśliwie i
wylądujemy na Rodos, wyspie Słońca. Księżyc w próżnym kursie mówił: „nic się
nie wydarzy i nie zmieni, wszystko odbędzie się tak, jak zaplanowano”. Tak też
się stało. Jowisz chronił nas podczas całego pobytu a także w momencie powrotu –
po kilku dniach odwołano również czartery, ale my wracaliśmy w sobotę 4
sierpnia, więc biura podróży miały
wystarczająco dużo czasu, żeby zorganizować nam powrót polskim LOT-em.
Spalony
Merkury zbliżający się ruchem wstecznym do Słońca w Lwie oznaczał również, że
znajdziemy się ponownie w Grecji, tym
razem na wyspie, rządzonej przez Heliosa, boga Słońca oraz że trafimy na sam
szczyt upałów, tak też się stało. Pierwsze 2 dni były niemal nie do
wytrzymania, ale w miarę oddalania się Merkurego od Słońca temperatura spadała
a wypożyczony samochód z klimatyzacją sprawiał, że gorączka stawała się coraz
mniej uciążliwa. Pojechaliśmy tam nie po to, żeby wylegiwać się na plaży, ale
żeby zwiedzać piękne miejsca i świątynie oraz niezwykłe, pełne zabytków, wielowiekowe
miejsca kultu (Jowisz na MC i Wenus w X domu). Ogólnie wyjazd był bardzo udany,
chociaż nie zdecydowałabym się po raz drugi wyjechać w szczycie sezonu na
wyspę, na której Słońce pokazuje całą swoją moc tranzytując znak Lwa – jestem dobrze
zintegrowana z energią słoneczną, ale nawet jak dla mnie było tego trochę za
dużo…
Ciąg dalszy nastąpi – już mniej astrologiczny a bardziej
podróżniczy...