Moje pierwsze spotkanie z Grecją zaowocowało miłością od
pierwszego wejrzenia. Wylądowaliśmy na lotnisku w Kavali i już w drodze do
hotelu wiedziałam, że będę tu wracać. Pojechałam na wycieczkę w czasie największego
poruszenia, wywołanego groźbą bankructwa i
problemami ekonomicznymi Grecji. Niepokój rzeczywiście był wyczuwalny,
ale tylko w Tessalonikach i Atenach, turyści nadal jednak byli przyjmowani
ciepło i serdecznie. Z tego wyjazdu przywiozłam cenną pamiątkę, może właśnie po
nią tam pojechałam? Właściwie kiedy teraz o tym myślę, to dochodzę do wniosku,
że każda moja wyprawa była rodzajem pielgrzymki, podróżą duchową w miejsca kultu
rozmaitych religii i wierzeń i każda wzbogaciła mnie o wartości trudne do
przeliczenia na pieniądze. Czy o tym mówi Saturn, planeta czasu, tradycji,
kamiennej struktury, restrykcji i ograniczeń (zawsze muszę się bardzo
ograniczać, bo zwykle jadę na kredyt) jako władca IX domu, związanego z podróżami
oraz poszukiwaniem wyższych wartości, w koniunkcji z Wenus, planetą piękna,
sztuki oraz wszystkiego, co sprawia nam przyjemność - umiejscowione w Strzelcu,
co jeszcze bardziej podkreśla zamiłowanie do podróży i duchowych przeżyć? Najwyraźniej. Najlepsze wakacje dla mnie to
takie, w których mogę zwiedzać ruiny starożytnych świątyń, monumentalne
katedry, stare i piękne kościoły, niedostępne lub położone na szczytach gór
klasztory.
Wszystko to odnalazłam podczas mojej pierwszej podróży do
Grecji. Najpierw przyjechaliśmy do Ouranopolis, małej miejscowości na granicy
państwa mnichów, mieszczącego się na świętej dla prawosławia Górze Athos. Mogliśmy obserwować liczne i
niedostępne klasztory z pokładu
stateczku, którym opływaliśmy półwysep, ale nie mogliśmy się zbliżyć do
wybrzeża na więcej niż 500 metrów, takie są przepisy. Półwysep Athos to
niezależna republika na terenie Grecji, którą zamieszkują mnisi żyjący tam nadal
według reguł z X wieku, wstęp turystów jest mocno ograniczony, zwykle mają
możliwość pobytu najwyżej 3-dniowego po uprzednim uzyskaniu wizy - dotyczy to wyłącznie mężczyzn, ponieważ
kobietom od początku powstania wspólnoty wstęp do państwa mnichów jest
całkowicie wzbroniony. Zakaz ten, zwany avaton, dotyczy również zwierząt, które
na wyspie mogą być tylko płci męskiej. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to,
że mnisi z góry Athos wielbią i czczą Matkę Boską…kobiecość jest tu akceptowana
tylko w swoim wymiarze duchowym.
W tle Góra Athos |
Jeden z klasztorów |
I kolejny klasztor |
Z tego miejsca właśnie pochodzi moja niezwykła pamiątka.
Patrząc na zdjęcie mnichów, czekających
na statek, który zawiezie ich do klasztoru, lubię wyobrażać sobie, że być może
to właśnie jeden z nich namalował, a właściwie „napisał”, dla mnie ikonę…
Mnisi czekający na statek, który zawiezie ich do Athos |
Jednym z kolejnych etapów tamtej wycieczki była wizyta w słynnych
klasztorach METEORA, umieszczonych na skałach i sprawiających wrażenie jakby
były zawieszone gdzieś między niebem a
ziemią. Te tajemnicze i mistyczne klasztory wtopione są w niezwykły krajobraz i
był
to jeden z najbardziej fascynujących widoków, jakie zdarzyło mi się zobaczyć podczas całej wycieczki.
Dopiero od niedawna można się tam dostać tunelem, wydrążonym w skale |
W tle klasztor Św.Trójcy |
Po wizycie w klasztorach udaliśmy się do wytwórni ikon bizantyjskich gdzie można
było obserwować technikę „pisania” ikon a także dokonać ich zakupu. Chodziłam
między najróżniejszymi , mniej lub bardziej interesującymi obrazami i nagle zobaczyłam JĄ – „moją”
ikonę, zrobioną specjalnie dla mnie, byłam tego pewna.
Wyróżniała się wśród innych metalową koszulką
i absolutnie niezwykłym spojrzeniem. Nie zamieszczam jej zdjęcia, bo myślę, że nie powinnam. Zapytałam sprzedawcy ile kosztuje –
majątek! Zdecydowanie nie było mnie na nią stać. Jest tak droga – wyjaśnił – bo
wykonał ją mnich z Góry Athos, na jedną taką ikonę czekamy czasem 3 miesiące a nawet
pół roku, bo „pisana” jest w natchnieniu. Zwykle odmawiam sobie tego, co
sprawia mi przyjemność (koniunkcja Wenus z Saturnem), ale mój mąż, znający mnie
już dość dobrze, potrafi mnie namówić, a nawet zmusić do tego, abym korzystała
z okazji, która może się już więcej nie powtórzyć…karta kredytowa poszła w ruch
i stałam się właścicielką ikony „napisanej” przez tajemniczego mnicha z jednego
z najbardziej niedostępnych klasztorów na świętej Górze Athos…
Ileż w tych Twoich wspomnieniach piękna ulotności chwili połączonej z pewną niezachwianą, monumentalną siłą świata. Ikony mają niezwykły dar przemawiania, są więcej niż obrazem, są zapisem duszy tego, który ją pisał. Też je zbieram, wybieram tę, która "mówi" właśnie do mnie. Elu, podróżowanie z Tobą to rodzaj wewnętrznej wędrówki. Za te niezwykłe wycieczki, dziękuję. Ściskam Cię niezmiennie najgoręcej :)))
OdpowiedzUsuńMałgosiu to prawda - "ikona jest zapisem duszy tego, który ją pisał" - jakże pięknie to ujęłaś, ale jest jeszcze czymś więcej - duchowym pomostem, mistycznym przekazem dla odbiorcy. Cieszę się, że również zamiłowanie do ikon z Tobą dzielę:-) Jak wiele nas łączy! Pozdrawiam Cię niezmiennie ciepło i jak najserdeczniej:-)))
UsuńWitaj Elu:)Dzięki za tą podróż.Ja nigdy w Grecji nie byłam,ale był mój brat,był też syn,jednak nikt tak pięknie nie potrafił mi swej podróży zrelacjonować.Piszesz sercem i jest w tym poezja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję Ewo:-) bardzo mi pochlebiasz, przyznam jednak szczerze, że sprawiło mi to ogromną przyjemność:-)dziękuję za Twoje ciepłe słowa i pozdrawiam Cię najserdeczniej:-))
UsuńWspaniałe są te klasztory wykute w skałach! Nie dziwię Ci się Elu, że tak zachwycił Cię ten kraj, pełen zabytków i niezwykłej kultury...to raj dla każdej "artystycznej duszy", a taką niewątpliwie posiadasz. Ikona na pewno jest piękna i ma cudowną moc...Dziękuję Ci za tę piękną opowieść i niezwykłe zdjęcia, pozdrawiam najgoręcej:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Genevieve:-)) kocham Grecję kontynentalną i każdą z jej wysp, chociaż znam tylko Kretę, ale myślę,że pozostałe są równie piękne i pełne niesamowitych zabytków:-) Pozdrawiam Cię najgoręcej:-)))
Usuń