Translate

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Horoskop mojej podróży


A jednak się udało! Właśnie wróciłam z Rodos. Do ostatniej chwili nie byłam pewna czy uda mi się wyjechać. Długo biłam się z myślami - w horoskopie horarnym na zadane pytanie 8 lipca 2012 o godz.18.50 w Sochaczewie: „Czy wyjadę w tym roku na wakacje za granicę”, moje wahania symbolizował Księżyc w Rybach a jego pusty kurs nie dawał wielkich szans na wyjazd. 


Jowisz, określający mnie samą też był dosyć słaby – nie dość, że na wygnaniu, to jeszcze znalazł się w niekorzystnym VI domu – w ostateczności oznaczał jednak, że po pierwsze jestem bardzo nastawiona na podróżowanie (Asc. W Strzelcu a Jowisz w znaku powietrznym), po drugie tworzył aplikacyjny trygon z Marsem, który rządząc IV domem określa jak cała sprawa się zakończy a jego umiejscowienie w IX domu dawało szansę, że jednak dopnę swego i wyjadę, po trzecie Jowisz znajdując się w VI domu przekazywał informację, że w swojej decyzji uzależniona będę od finansów mojej córki (II dom derywacyjny od V domu). Merkury, ogólny sygnifikator wszelkich podróży rządzi tu IX domem, czyli wyjazdem za granicę – wzmacnia go to nieco, chociaż nie jest w zbyt komfortowej sytuacji – w Lwie, w miejscu swojego upadku i w niekorzystnym VIII domu (ostatecznie kluczowymi okazały się pieniądze innych ludzi), tworzy separacyjny sekstyl z Wenus, rządzącą X domem, czyli celem, do którego dążę. Oznacza to, że podróż o której marzę mam już za sobą i to prawda – w maju byłam przez tydzień na Krecie. Merkury jednak za chwilę stanie i zacznie się cofać tworząc z Wenus ponowny sekstyl – i to jest ta szansa, którą mogłam wykorzystać. Wywyższony Saturn w Wadze na MC, rządzący II domem finansów mówił, że o pieniądze będzie trudno, ale uda mi się je zarobić.
Długo szukałam w internecie odpowiedniej oferty, nie było to łatwe, bo albo cena przekraczała znacznie moje możliwości albo wyjazd był w trakcie pustego kursu Księżyca lub inne wskaźniki ostrzegały o możliwości komplikacji lub zagrożenia w podróży. Ostatecznie znalazłam tanią wycieczkę na Rodos z wyjazdem 28 lipca o godz. 13.15 z Warszawy, pozostało tylko wybrać odpowiednią godzinę wyjazdu, żeby zorientować się co może mnie spotkać w trakcie tego wyjazdu. Możliwości nie miałam zbyt wiele, mogłam wyjechać z domu z Asc. W Lwie lub w Pannie, bo w Wadze byłoby już zbyt późno, poza tym wtedy Mars i Saturn znalazłyby się w I domu a malefików w I domu zdecydowanie należy unikać. Decydując się na Asc w Lwie wzmacniałam nas, jako podróżujących, bo Słońce w Lwie jest bardzo silne, ale uwięzione w XII domu nie dawało wielkich szans na radosny pobyt. Podjęłam więc dosyć kontrowersyjną decyzję i postanowiłam wyjść z domu o godz. 08.40, kiedy Asc. znajdował się w Pannie a rządzący znakiem Merkury, w upadku, retro i spalony zbliżał się do dokładnej koniunkcji z silnym Słońcem, ale za to beneficzny Jowisz znalazł się na MC, Wenus, rządząca samym wyjazdem również a Księżyc w Strzelcu w III domu zbliżał się do koniunkcji z północnym Węzłem Księżycowym. Malefiki w II domu podkreślały, że prawdopodobnie wydam więcej, niż bym chciała a i tak będę musiała pogodzić się z ograniczeniami finansowymi (słaby Mars na wygnaniu i wywyższony Saturn, obie planety w Wadze).



Jak było? Dokładnie tak, jak przewidywał horoskop. Merkury spalony retro - na 2 dni przed naszym wylotem ogłoszono, że linie OLT Ekspres, którymi mieliśmy lecieć, odwołują wszystkie loty krajowe. Czartery jednak jeszcze latały. Byłam spokojna z Jowiszem na MC i znakiem Strzelca na IC, ale  zadałam pytanie 28.07.2012 o godz.00.38 w Sochaczewie: „Czy nasz samolot odleci?”



 Jowisz na Asc. i Wenus w I domu oraz Słońce w koniunkcji z Merkurym na IC dały wyraźny przekaz, że odlecimy szczęśliwie i wylądujemy na Rodos, wyspie Słońca. Księżyc w próżnym kursie mówił: „nic się nie wydarzy i nie zmieni, wszystko odbędzie się tak, jak zaplanowano”. Tak też się stało. Jowisz chronił nas podczas całego pobytu a także w momencie powrotu – po kilku dniach odwołano również czartery, ale my wracaliśmy w sobotę 4 sierpnia, więc biura podróży  miały wystarczająco dużo czasu, żeby zorganizować nam powrót polskim LOT-em. 
Spalony Merkury zbliżający się ruchem wstecznym do Słońca w Lwie oznaczał również, że znajdziemy się ponownie w Grecji,  tym razem na wyspie, rządzonej przez Heliosa, boga Słońca oraz że trafimy na sam szczyt upałów, tak też się stało. Pierwsze 2 dni były niemal nie do wytrzymania, ale w miarę oddalania się Merkurego od Słońca temperatura spadała a wypożyczony samochód z klimatyzacją sprawiał, że gorączka stawała się coraz mniej uciążliwa. Pojechaliśmy tam nie po to, żeby wylegiwać się na plaży, ale żeby zwiedzać piękne miejsca i świątynie oraz niezwykłe, pełne zabytków, wielowiekowe miejsca kultu (Jowisz na MC i Wenus w X domu). Ogólnie wyjazd był bardzo udany, chociaż nie zdecydowałabym się po raz drugi wyjechać w szczycie sezonu na wyspę, na której Słońce pokazuje całą swoją moc tranzytując znak Lwa – jestem dobrze zintegrowana z energią słoneczną, ale nawet jak dla mnie było tego trochę za dużo…
Ciąg dalszy nastąpi – już mniej astrologiczny a bardziej podróżniczy...

4 komentarze:

  1. Niesamowite,ja czytam jak bajkę,sen,to dla mnie jak ekstremalna wyprawa.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Ewo, to była ekstremalna wyprawa, napiszę o tym jeszcze :-) Pozdrawiam Cię cieplutko i serdecznie :-))

      Usuń
  2. W moim horoskopie też kiedyś zagościła wyspa Rodos. To były jedne z najpiękniejszych wakacji jakie przeżyłam, z dobrą energią i słońcem w sercu. Ale Twoje wyprawy są tak nieprzeciętnie wielowymiarowe. Niezwykłe. Ściskam Cię najmocniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, to na razie opis mocno horoskopowy, ale napiszę jeszcze o moich odczuciach i wrażeniach ze słonecznej wyspy Rodos :-) Pozdrawiam Cię słonecznie, gorąco i bardzo serdecznie :-))

      Usuń